Chociaż to western z księciem westernu to jednak film wypadł poniżej moich oczekiwań , co prawda rola Jaśka jest genialna ale wszytsko psuje scenariusz w którym od czasu do czasu pojawia się coś emocjonującego czy to pojedynek , pościg ale więcej w nim statycznych akcji i widać że Jasiek rwie się by wsiąść na konia ale zaraz go sprowadzają na ziemię i musi swoich synków temperować.Niemniej warto zobaczyć , jednakże ja dałem mu : 5/10.

Western z przesłaniem tak chyba można o nim rzec . Nie jest to typowa konwencja westernu w którym jeden sprawiedliwy walczy z bandą tych złych, lecz akcja głównie skupia się na relacjach ojca z synami .Co do techniki wykonania filmu przeciętna , akcja chwilami za bardzo zwalnia żeby potem nagle przyśpieszyć . Wayne jak przystało na "księcia" westernu zagrał fantastycznie - tworząc postać niejednoznaczną , trudną w ocenie , z jednej strony wzorowy stróż prawa z drugiej ojciec zaniedbujący synów . Jeżeli się już czepiam to na minus zaliczyłbym również zakończenie - w moim mniemaniu spłycone , ale jakże podsumowujące postać głównego bohatera , który mimo że kocha synów byłby w stanie ich utracić byleby działać w majestacie prawa . Podsumowując za całość 7/10 gdyby film traktować nie jako typowy western , 5/10 jako typowy western z podziałem na tych dobrych i złych .

UWAGA SPOILER!
Miałem dać nawet osiem, ale po krótkim zastanowieniu, nie podoba mi się przekaz filmu. Ojciec, korzystając z tego, że jest szeryfem tuszuje udział synów w przestępstwie.
Przecież gdyby nie Ci dwaj chłopcy, dwóch innych ludzi dalej by żyło. Moim zdaniem powinni stanąć przed sądem i tam ewentualnie zostać uniewinnieni, ale taki obrót spraw na koniec kompletnie mi się nie spodobał.
Co do samego filmu - fajnie nakręcony, nie przepompowany, dobra gra aktorska nie tylko Wayne'a, ale i Kennedy'ego. Za to wkurzał młodszy syn szeryfa, ze swoimi minami w momentach "przerażenia".
Ogólnie nie przepadam za westernami z Johnem, ale ten mi się bardzo podobał (poza wspomnianym zakończeniem).